- Nie zdejmujemy tabliczek "sala porodowa". Mamy nadzieję, że ciężarne tu kiedyś wrócą - mówi z nieskrywanym przejęciem Marek Gotowała, szef Pałuckiego Centrum Zdrowia w Żninie.
Jesteśmy na dawnym oddziale położniczym. Choć właściwie przypominają już o nim jedynie napisy. Dziś to już obserwacyjno - zakaźny dla chorych na Covid-19.
- Jeszcze parę dni temu tu były drzwi - wskazuje dyrektor. Dziś jest wolne przejście na klatkę schodową. A na niej... zabiegowy. Nie było innej możliwości. Tu trzeba go było zorganizować - dodaje pielęgniarka.
Parę schodów niżej i jest dawny oddział ginekologiczny - tam już od dłuższego czasu działa covidowy. Ostatnio dostawiono w nim pięć łóżek. - Mamy teraz na dole dwadzieścia miejsc - uściśla Marek Gotowała.
Na piętrze mijamy pokój porodów rodzinnych - to jedynie wspomnienie. Obok jest i dawna sala porodowa. Stoją tu trzy łóżka. Na jednym widoczny napis "oddział chirurgii urazowo - ortopedycznej".
- Jakoś udało się to wszystko zorganizować. Poprzenosić wyposażenie. W każdej sali zainstalowaliśmy monitoring, instalację tlenową. Tu na piętrze respiratorów nie ma. Są na parterze - wyjaśnia szef PCZ.
W dyżurce w oczy rzucają się dwa wielkie monitory. Na nich widok na pacjentów.
Obsługa mimo wszystko nie traci optymizmu.
Artykuł opublikowany w wydaniu papierowym "Pomorskiej" tuż przed Wielkanocą, 2 kwietnia.
Covidowy na położniczym gotowy. Tylko lekarzy i u nas za mało
Sytuacja w żnińskim szpitalu, w związku z koniecznością powiększenia oddziału dla chorych na Covid-19, jest bardzo dynamiczna.
- Rano wszystko było jeszcze oczywiste, a już krótko po godzinie 14 sprawa się skomplikowała - mówił nam 31 marca dyrektor PCZ Marek Gotowała.
Po raz kolejny zapytaliśmy, czy dodatkowych 15 łóżek i powiększenie tym samym oddziału obserwacyjno - zakaźnego w PCZ, jest od 1 kwietnia br. realne.
- Zespół pielęgniarek, opiekunki medyczne, sprzątaczki - stawią się do pracy. Nasze służby techniczne też stanęły na wysokości zadania - załoga pracowała nawet w weekend. Jest monitoring w każdej sali (pierwotnie położnictwo, dziś covidowy), są przywoływacze i oczywiście dojścia do tlenu. Pozostaje największy problem - brak lekarzy.
- W ostatnich dniach była informacja o otwarciu nowych placówek zakaźnych w Warszawie i Ciechocinku. Przekierowano tam także medyków z Bydgoszczy. I co tu kryć, to nas dobiło. Bo przecież żnińską lecznicę także wspomagają specjaliści z innych miast. Przyjeżdżają do nas na dyżury.
Dyrekcja PCZ pozostała z problemem sama. - Usiedliśmy z naszymi lekarzami, zaczęliśmy rozmawiać. Otwarcie mogę powiedzieć, że bardzo im, nam wszystkim, zależy na tym szpitalu. Właśnie się o tym po raz kolejny przekonałem - wyznał Gotowała, dodając: - Będzie trudno, bo doba ma tylko 24 godziny, ale ambitnie zakładamy, że ten oddział na piętrze, powiększony o 15 łóżek, otworzymy. Nie mamy zresztą innego wyjścia.
- Mimo trudności i obciążeń pracą, liczymy na naszych lekarzy. Ale i mamy nadzieję, że uda się zorganizować chociaż pojedyncze dyżury posiłkując się specjalistami z innych placówek.
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że to nie jest tak, iż placówka, np. z powodu kłopotów z kadrą, może odmówić wykonania pewnych poleceń. Jeśli nie ma specjalistów na covidowym, sugeruje się np. wstrzymanie zabiegów na innych oddziałach i przekierowanie lekarzy na zakaźny.
- Jak widać musimy otworzyć ten rozbudowany covidowy. Bez względu na wszystko. Ale jednocześnie walczymy o to, aby pozostałe oddziały funkcjonowały normalnie. Aby nie wstrzymywano zabiegów. Są jeszcze przecież pod naszą opieką inni pacjenci, których koronawirus nie dotknął, a którzy potrzebują pomocy.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?