Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żeglarstwo ponad wszystko

Dominik Fijałkowski
Gdybym miał wybierać jeszcze raz... Na pewno wybrałbym żeglarstwo - podkreśla Andrzej Kornaszewski. Komandor klubu „Popiel” w Kruszwicy opowiada o swoim hobby, którego początek miał miejsce w 1956 roku.

Na stałe mieszka w Inowrocławiu. Częściej spotkać można go jednak w Kruszwicy nad Gopłem. W Klubie Żeglarskim Ligi Obrony Kraju „Popiel”, którego jest komandorem. Funkcję tę sprawuje już od czterech kadencji. W rozmowie z naszym reporterem Andrzej Kornaszewski, żartując, mówi o sobie, że jest twarzą kruszwickiego klubu. Chwilę później wymienia dość długą listę obowiązków, które spoczywają na komandorze. Między innymi jest to reprezentowanie „Popiela” na zewnątrz, koordynowanie jego pracy, a także organizowanie regat żeglarskich i zapewnienie sprawnego funkcjonowania przystani nad Gopłem, która cieszy się coraz większą popularnością wśród żeglarzy z kraju i Europy.

Komandor dbać musi też o współpracę klubu z innymi nadgoplańskim organizacjami.

- Jezioro Gopło to urokliwe miejsce. Trzeba się o nie troszczyć. Mamy przyjaciół, którzy nam w tym pomagają. To ludzie z Nadgoplańskiego WOPR, Nadgoplańskiego Parku Tysiąclecia czy klubu wioślarskiego. Czasem ta przyjaźń bywa szorstka, męska, ale cel mamy jeden - słyszymy.

Funkcja komandora klubu jest ukoronowaniem żeglarskiej pasji Andrzeja Kornaszewskiego, która swój początek miała w 1956 roku.

- Byłem uczniem technikum. Popularnego inowrocławskiego „Mechana”. Miałem rok do matury. Postanowiłem wziąć udział w kursie żeglarskim organizowanym w Janikowie - słyszymy.

Warto w tym miejscu dodać, że w najbliższej rodzinie pana Andrzeja z żeglarstwem nikt nie miał nic wspólnego. Pomysł nastolatka z udziałem w kursie nie przypadł więc do gustu rodzicom, a zwłaszcza jego mamie. Uczeń „Mechana” postawił jednak na swoim. Wyruszył do Janikowa stawiać pierwsze kroki w żeglarstwie.

- Za bardzo nie wiedziałem co mnie tam czeka. Czułem jednak, że szykowała się wymarzona, chłopięca przygoda. Ale na kursie łatwo nie było. Grafik zajęć napięty. Żeby zdobyć pierwsze żeglarskie szlify, trzeba było dać z siebie wszystko. Ciężką pracą okupić trzeba było też dostanie się do załogi. W tamtych czasach prywatnych łódek nie było - wspomina komandor.

Przysłowiowe ziarno trafiło na podatny grunt. Co prawda młodzieńcze marzenia o przygodzie pod żaglami musiały potem ustąpić miejsca zawodowym obowiązkom, ale nie dały się całkowicie zepchnąć na boczny tor. Pan Andrzej związał się z przemysłem przetwórstwa owoców i warzyw. Ostatnim etapem zawodowej pracy było stanowisko dyrektor naczelnego chłodni w Strzelnie.

- Postanowiłem wtedy na dobre powrócić do młodzieńczej pasji. Kupiłem jacht „Tango 720”, który posiadam do dziś. To fajna łódka. Przeżyłem na niej wiele pięknych przygód - dodaje komandor.

Pierwsza duża wyprawa na pokładzie „Tango” miała miejsce w 1997 roku. Był to rejs do Gdańska, na obchody 1000-lecia tego miasta. Uczestniczyło w nim kilka jachtów z Kruszwicy. Na pokładzie każdego z nich płynęły dzieciaki z domu dziecka.

- Rok później wybraliśmy się do Szczecina na święto Marynarki Wojennej. W rejsie także towarzyszyły nam maluchy z domu dziecka - opowiada Andrzej Kornaszewski.

Żeglarz wspomina wyprawę z 2003 roku. Z Kruszwicy przez Szczecin na Bałtyk. - Zawijaliśmy do portów w Ustce, Władysławowie i Helu. Do Kruszwicy wróciliśmy płynąc Wisłą - słyszymy relację.

Andrzej Kornaszewski miał też przyjemność pływania na dużych żaglowcach - „Mariuszu Zaruskim”, „Zawiszy Czarnym” i „Iskrze”. Korzystając z okazji, podpytujemy o przygody, do których dochodziło podczas rejsów. Okazuje się, że na ich brak pan Andrzej narzekać nie mógł.

- Nie zapomnę zdarzenia na Zalewie Szczecińskim. Płynęliśmy bez żagli. Liczyliśmy, że szybko przeskoczymy. Tymczasem przytrafiła się awaria silnika. Rozpoczynał się sztorm. W pewnym momencie po prostu wyrzuciło nas na ląd. Staliśmy tam kilka dni. W końcu ściągnęła nas na wodę motorówka ze Szczecina - żeglarz przypomina jedno ze zdarzeń.

Komandor klubu „Popiel” jest osobą, która nie tylko potrafi barwnie opowiadać o przygodach pod żaglami, ale także umie innych zarazić swą żeglarską pasją. W ślady Andrzeja Kornaszewskiego poszła jego córka Katarzyna. Z wiatrem i pod wiatr pływa pod żaglami także jego wnuczka Zosia.


Inowrocławskie targowisko tętni życiem [zdjęcia]

Info z Polski - przegląd najważniejszych i najciekawszych informacji z kraju - 02 listopada 2017.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na znin.naszemiasto.pl Nasze Miasto