Ta impreza nie mogła się nie udać. Przyciągał już sam plakat, a na nim zapowiedź wielu niespodzianek. Goście przybywali do Koziej Doliny przez cały dzień. I się nie nudzili. Czas wypełniały liczne konkursy z nagrodami. Atrakcją były też rozstawione wokół stoiska, a przede wszystkim wizyta u kóz, które chętnie pozowały do zdjęć.
Jak to się zaczęło?
Pan Mariusz do Ojrzanowa sprowadził się w 2016 roku. Pochodzi z Mroczy. Studiował zootechnikę na bydgoskim UTP. Jak mówi, zawsze ciągnęło go do wsi, do gospodarstwa. Trochę mieszkał w Bydgoszczy, później cztery lata na południu Francji. To tam się przekonał, jaką wartość mają lokalne produkty.
- Im kiełbasa przygotowana była przez starszą, bardziej doświadczoną gospodynię, tym była droższa. A chętnych do zakupu tego rarytasu nie brakowało - przyznaje.
Po powrocie wymyślił, że założy hodowlę kóz.
- Trochę się najeździłem, wreszcie kupiłem pierwsze alpejki. To od nich pochodzi moje stado. Są cudowne, każda ma swoje imię. Dziś mam ich ponad siedemdziesiąt. Łącznie z młodymi.
Antczak zachwala swoje alpejki. Mówi, że dają dużo mleka. - Ale to też dzięki temu, że mają u nas swobodę, naturalne warunki. Że są kochane, głaskane.
To tutaj powstają pałuckie kozcypki. Formy do nich przygotował lokalny artysta Aleksander Krajewski.
Pan Mariusz stada pilnuje dzień i noc. Pomaga mu w tym ukochany pies. - Gdy tylko wyczuje, że wokół grasuje wilk, od razu mnie budzi.
Teren wokół Koziej Doliny jest sielski. Ale i nie brakuje tu dzikiej zwierzyny.
- Sporo już przeszliśmy. Ale się nie poddajemy. Mam znajomych, przyjaciół, którzy mnie wspierają. To choćby firma Voltano.
Koza Fest promowała lokalne produkty, wyroby.
Oprócz koziego sera, który przygotowano do sprzedaży w formie wędzonej, grillowanej i surowej, były pajdy ze swojskim pasztetem, swojskie zupy (także z dodatkiem koziego sera), a ponadto piwo kraftowe, miód z domowej pasieki i wino z winiarni Irena (obydwa produkty powstają w Wilczkowie koło Żnina), wędliny z gospodarstwa U Doroty w Murczynie oraz lody z łabiszyńskiej Pasjonaty na bazie koziego mleka.
Swoje stoisko z rękodziełem mieli ponadto państwo Krajewscy.
- Chcieliśmy pokazać, że zarówno kozie mleko jak i wyroby z niego można z powodzeniem łączyć z innymi produktami. Stąd zaproszenie na festyn producentów z regionu - podkreśla pani Agnieszka, a pan Mariusz dodaje: - Mamy nadzieję, że to początek współpracy i spotkanie na Koza Fest zaowocuje kolejnymi pomysłami.
Podczas imprezy zaoferowano sporo konkursów. Mieliśmy rzucanie jajkiem w parach (nagroda: miód z Wilczkowa), bieg w workach, rzut belką czy zabawę w doczepianie kozie ogona.
Na finał losowano nagrody główne.
Żywego króliczka zabrał do domu Hubert Sarnowski z Jeżewic, który - jak się dowiedzieliśmy - doskonale zna się na hodowli tych zwierząt.
Z kolei koziołek pojechał do Moniki Bator z Ojrzanowa. Już wiemy, że ma na imię Fistaszek.
Oto relacja z Koza Fest - festynu w Ojrzanowie:
9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?