Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Kołdrąbiu niedaleko Janowca Wielkopolskiego rzucają z kościelnego chóru ziarnem, a miejscowy pałac to niedoszła własność Paderewskiego

Iwona Góralczyk
Iwona Góralczyk
Migawki z wycieczki po Kołdrąbiu w gminie Janowiec Wielkopolski. Na zdjęciach również wnętrze tutejszego kościoła
Migawki z wycieczki po Kołdrąbiu w gminie Janowiec Wielkopolski. Na zdjęciach również wnętrze tutejszego kościoła Iwona Góralczyk
Warto się wybrać do Kołdrąbia w gminie Janowiec Wielkopolski. Tutejszy neogotycki pałac ma ciekawą historię. Wart uwagi jest także kościół w tej miejscowości oraz tradycja rzucania ziarnem, która zachowała się od pokoleń.

Po staropolsku "Kołdrąb" oznacza człowieka lub miejsce, w którym rąbano kłody. Pierwsi właściciele zapisani byli w janowieckich księgach już w roku 1295.

Mistrz wolał Milanówek?

Jedną z ciekawostek w jego bogatej historii jest fakt, że w 1920 roku majątek w Kołdrąbiu miał zostać przekazany - jako dar narodowy - Ignacemu Janowi Paderewskiemu, lecz darowizna nie doszła wówczas do skutku.

- Na sto procent nie wiemy, dlaczego Paderewski nie był zainteresowany posiadaniem Kołdrąbia. Na pewno był człowiekiem bardzo majętnym i nie chciał niczego dostawać za darmo od odbudowującego się, młodego, ale bardzo biednego kraju. Według Karola Soberskiego, znawcy historii regionu, w tym czasie Paderewski kupił lub był zainteresowany akurat posiadłością w Milanówku - komentuje Michał Werkowski, zastępca burmistrza Janowca Wielkopolskiego, wcześniej sołtys Kołdrąbia, znawca dziejów swojej wsi.

Gościł tu Jan Kiepura

Karol Soberski jest autorem książki "Zagadkowy kolekcjoner", która opisuje bogate życie Mariana Habera, jednego spośród wielu właścicieli Kołdrąbia. Z kart tej publikacji możemy się też sporo dowiedzieć o wiosce.

- Haber należał do grona największych kolekcjonerów dzieł sztuki w dwudziestoleciu międzywojennym - podkreśla Soberski, dodając: - W ogóle okoliczności przejęcia, po 1920 roku, majątku Kołdrąb przez rodzinę Haberów, ściślej Kazimierza - ojca Mariana, są bardzo ciekawe.

- Po tym, gdy upadł pomysł przekazania majątku Mistrzowi Paderewskiemu, Urząd Osadniczy w Poznaniu przeprowadził jego parcelację. To, co pozostało, czyli neogotycki pałac i budynki gospodarcze, przypadły majorowi Kazimierzowi Haberowi, którego wybrano spośród trzystu zainteresowanych nabyciem - tłumaczy Soberski.

"Urząd Osadniczy dość długo zwlekał z podjęcie decyzji w sprawie własności. Ostatecznie, w 1921 roku, interweniował Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, który polecił przyznanie Kołdrąbia Kazimierzowi Haberowi jako nagrodę za zasługi w wojnie polsko - bolszewickiej" - czytamy we wskazanej publikacji.

Po śmierci Kazimierza w 1933 roku majątek przeszedł na mocy testamentu na jego syna Mariana. A to, co działo się wówczas wokół pałacu, łącznie z faktem, że bywał tu, na przykład, Jan Kiepura (na co są dowody, m.in. zdjęcie i opowieści mieszkańców), to historia na tyle długa i fascynująca, że zachęcenie do przyjazdu w te strony nie powinno budzić wątpliwości.

- Gdy wybuchła druga wojna światowa, Marian Haber uciekł do Poznania. Od około 1940, przez kilka lat, w kołdrąbskim pałacu działała organizacja młodzieżowa niemieckiej partii nazistowskiej, czyli Hitlerjugend - opowiada Michał Werkowski.

Po wojnie pałac był m.in. siedzibą Gromadzkiej Rady Narodowej, później działała tu szkoła zbiorcza. Dziś w obiekcie funkcjonują domy dziecka prowadzone przez Caritas.

Kukurydzą w proboszcza

Równie fascynujący i architektonicznie ciekawy jak pałac, jest sąsiadujący z nim kościół.

Zachował się tu zwyczaj rzucania ziarnem z chóru w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, na pamiątkę ukamienowania św. Szczepana.

Samo wejście na chór też już budzi zaciekawienie. Prowadzą na niego kręte schody, a drzwi opatrzone są tabliczką "Nieśpiewakom wstęp wzbroniony".

Od kiedy ów zwyczaj jest praktykowany?
- Przypuszczalnie sięga czasów przedwojennych - ocenia Michał Werkowski. - Tradycja jest przekazywana z pokolenia na pokolenie.

Pan Michał mówi, że natknął się na wzmianki, iż najpowszechniej praktyka ta występuje na Podhalu. - Tam natomiast sypią owsem. U nas są to nasiona strączkowe - fasola, groch, łubin, a coraz częściej też kukurydza.

Dlaczego rolnicy z Kołdrąbia wybierają ziarno strączkowe?
- Ono daje niesamowity efekt dźwiękowy, człowiek jest w kościele, a jednocześnie jakby był w trakcie gradobicia.
W ocenie zastępcy burmistrza Janowca Wlkp. zwyczaj jest piękny, ale już prawie w zaniku.
W Kołdrąbiu, jak przekazał nam ksiądz proboszcz, przerwano go podczas ostatniej pandemii. Czy wróci? Mamy taką nadzieję.

- Osobiście nie sypię - komentuje Werkowski. - Natomiast jak byłem ministrantem, zamiatałem nie raz kościół po tym wydarzeniu i przyznam, że sprzątanie trwa kilka godzin. Ale i tak całego ziarna nie udaje się do końca i od razu wymieść. Długo jeszcze nasiona znajdowane są gdzieś w kantach ławek, pod obiciami.

Jak wygląda to rzucanie ziarnem?
- Ksiądz kończy mszę, odwraca się plecami do wiernych, klęka przed ołtarzem. I się zaczyna!

Mężczyźni wchodzą na chór i z góry rzucają przed siebie ziarno. Całymi garściami. Nasiona uderzają o posadzkę, w ławki, w zgromadzonych w kościele. Symbolicznie dolatują aż do proboszcza. Nie jest bezpiecznie się wtedy odwracać, bo ktoś mógłby być trafiony, na przykład w oko.

- Wierni traktują zwyczaj z powagą. Wydarzenie trwa 2,3 minuty i odbywa się po sumie, która rozpoczyna się o godzinie 11 - usłyszeliśmy.

Kobiety mają łatwiej, bo głowy są osłonięte czapkami (przypominamy, że zwyczaj odbywa się w grudniu). Natomiast mężczyźni niejeden raz dostali ziarnem po uszach.

- Przyjechał do mnie kiedyś szwagier ze Słupska. Specjalnie zaprowadziliśmy go na tę sumę. Stwierdził, że z czymś takim to się nigdzie nie spotkał - dodaje Michał Werkowski.

Kościół nie tylko jednak z opisanego zwyczaju słynie. Niektóre elementy jego wyposażenia (niestety nie witraże, które podczas okupacji zostały wybite) też pamiętają czasy przedwojenne. Są to, oprócz słynnej tabliczki z "Nieśpiewakom wstęp wzbroniony", również kredens w zakrystii, a ponadto organy, które przeszły renowację.

- Przekonaliśmy się podczas prac, że mają kilkaset piszczałek. Były wybudowane przez firmę z Kostrzyna nad Odrą. Dziś są w kolorze seledynowym, takim, jak było to pierwotnie. Możliwe, że podobną kolorystykę miały ołtarze.
Jak brzmią organy w Kołdrąbiu można się przekonać w niedziele i święta podczas odprawianych tu nabożeństw.

Relacja zdjęciowa z wizyty w Kołdrąbiu:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na znin.naszemiasto.pl Nasze Miasto