Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Biskupin. Muzealnicy i mieszkańcy wsi niosą pomoc uchodźcom z Ukrainy. W jaki sposób? Oto relacja i zdjęcia

Iwona Góralczyk
Iwona Góralczyk
Wiesława Graczyk (z prawej) i pani Ola - emerytka z Ukrainy: - Oni nas tak wspaniale w tym muzeum goszczą. Dziękujemy!
Wiesława Graczyk (z prawej) i pani Ola - emerytka z Ukrainy: - Oni nas tak wspaniale w tym muzeum goszczą. Dziękujemy! Iwona Góralczyk
Wojennych uciekinierów z Ukrainy los rzucił do Biskupina. Mieszkają w zajeździe należącym do Olgi Sobolewskiej, naprzeciwko Muzeum Archeologicznego. Ta instytucja kultury stała się ostatnio lokalnym centrum pomocy.

Pochodzą z rozmaitych miast. Właściwie z całej Ukrainy. Na Pałukach mieszkają od dwóch miesięcy. Gdy zapytać ich o najbliższą rodzinę, Tatiana z Kijowa od razu odpowiada: - My wszyscy wielka rodzina.

Spotykamy się przy Domu Muzealnika, na terenie Muzeum Archeologicznego.

To właśnie tutaj stu pięćdziesięciu uchodźców zaprosili pracownicy biskupińskiej instytucji, mieszkańcy wioski oraz ich przyjaciele z Lasek Małych, Szczepanowa i Żnińskiego Towarzystwa Motocyklowego Baszta.

Wokół gwar. Dzieciaki i dorośli przy ognisku z kiełbaskami, z pieczonym chlebem. Nieopodal stół z owocami, z ciastem, napojami.

Dziś wszystkie troski idą na bok. Dziś wszyscy są pod innymi niż na co dzień skrzydłami.

- Są uśmiechnięci, szczęśliwi. Chyba nam się udało - mówi skromnie Wiesława Graczyk, pomysłodawczyni pikniku integracyjnego, mieszkanka Biskupina, pracownik muzeum.

- Chciałabym, aby i nam ktoś pomógł, gdybyśmy znaleźli się w tak tragicznej sytuacji jak Ukraińcy - dodaje.

Tu każdy dołożył coś od siebie. Panie z Biskupina upiekły słodkości, ktoś kolejny podarował owoce, napoje.

- Na ile mogliśmy, na ile było nas stać, zorganizowaliśmy ten piknik. No i mamy wspaniałe miejsce. To dzięki przychylności naszego dyrektora Pawła (Henryk Paweł Dąbrowski - dyrektor Muzeum Archeologicznego w Biskupinie - przyp. red.). Bo przecież jesteśmy instytucją, sami nie możemy tu decydować o takich działaniach - podkreśla Wiesia.

Agnieszka kroi ciasto, rozmawia i rozwesela, za chwilę biegnie przypilnować dzieci. Kolejna Agnieszka pyta, co z cukierkami, czy też rozdać, a może zostawić na następne spotkanie?

- Rozdać. Niech się cieszą. Niech wezmą na później - mówi koordynatorka akcji.

Hitem pikniku, oprócz biesiady przy ognisku, okazują się przejażdżki motocyklami. Maluchy tłumnie gromadzą się przy pojazdach. Jeden płacze, a jego mama tłumaczy, że przecież są też inni, którzy chcieliby skorzystać z takiej atrakcji.

"Nasz dom cały czas stoi"

- Co dalej zamierzacie? Zostajecie w Polsce? - pytam Tatianę i jej córkę Julię, zielonooką 42-latkę.

- Pracowałam w salonie fryzjerskim w Kijowie - mówi Tatiana.

- Chcemy wrócić - przyznaje Julia. - Nasz dom cały czas stoi... - zamyśla się, a po chwili odpukuje w drewnianą ławkę.

- Ty nie pukaj w tę ławkę, bo ona malowana. Puka się w niemalowane. O tu! - wtrąca Wiesia, a dziewczyna się uśmiecha.

Mieszkańcy Biskupina robią wszystko, aby tylko rozładować atmosferę. Bo dużo, by się wzruszyć, nie trzeba.

- Piękna z ciebie kobieta - mówię do Julii. - Dziękuję - odpowiada, przytula się i rozpłakuje.

- Zrobi nam pani zdjęcie? Tu jest moja najbliższa rodzina. I tu. Tu też. My tu wszyscy wielka rodzina - mówi kolejna dziewczyna i za chwilę ma łzy w oczach.

Zdjęcie chcą też chłopcy. - Chodzicie do polskiej szkoły? - Nie, uczymy się zdalnie w naszej ukraińskiej.

Jest i pani Ola - niezwykle pogodna dziś emerytka. Ma dużo do powiedzenia, ale najważniejsze powtarza kilka razy: - Musi pani napisać, my się tak cieszymy, że oni nas tu zaprosili, ugościli w tym muzeum.

Svetlana zastanawia się, może zostać w Polsce na stałe? Czy to jest duży problem, żeby to załatwić? - pyta.

Sveta pochodzi z Dniepru. Jeszcze w styczniu 2022 roku pokazywała na fejsbuku swoje noworoczne miasto.

"Taki piękny, jasny, rozświetlony jest nasz Dniepr" - napisała.

Teraz większość jej postów to relacje z wojny, modlitwa, żeby wreszcie się skończyła. Ale są i optymistyczne akcenty. To żnińska starówka i fotki ze zwiedzania muzeum w Biskupinie.

Przed wojną pracowała w recepcji centrum stomatologicznego. - Tu w Polsce wszystko mogę robić. Chcę zarobić.

Pracy szuka też Wiktor. Mówi, że jest "techniczny". Robił przy kombajnach, innych maszynach.

- Staramy się pomóc. Wspieramy - wtrącają organizatorzy akcji.

Lekcje polskiego w Domu Muzealnika

To wsparcie jest różnorodne. Wiesia z Agnieszką Settaf Cherif prowadzą - dla przykładu - lekcje polskiego w Domu Muzealnika. Jest to, w razie wątpliwości, działalność wolontariacka.

Zajęcia w Biskupinie to pomysł, który narodził się w żnińskim Centrum Kształcenia Ustawicznego.

- Gdy okazało się, że w Biskupinie jest wielu chętnych do nauki, ale nie mają pieniędzy na dojazd do Żnina, podjęłyśmy z Joanną Purczyńską, dyrektor tej szkoły, decyzję, aby organizować lekcje w terenie - opowiada Agnieszka.

Po tej rozmowie wystarczył kontakt z muzeum, by inicjatywa rozkręciła się na dobre.

- Wiesia jest tu koordynatorką, choć zajęcia prowadzimy w duecie, uzupełniając się - przyznaje Agnieszka.

Na ekranie wyświetlają się słowa, zwroty w językach polskim i ukraińskim. Wszystko uzupełniają rysunki.

- Chęć do nauki jest u nich bardzo duża. Na zajęciach jest nawet pięćdziesiąt osób. Sporo już rozumieją, nie mają zahamowań, by mówić po polsku. Przy okazji mogą tu miło spędzić wieczór. Mają kawę, ciastka. Rozmawiamy, śmiejemy się - opowiada Agnieszka.

Oddali nie tylko jedną salę

Biskupińska instytucja kultury wydzieliła też pomieszczenia, w których uchodźcy przeglądają i zabierają potrzebne im ubrania czy przedmioty codziennego użytku.

- Przyszła pani i mówi, że ma książki, ale już przeczytała. Żal jej było, aby trafiły do kosza. Zostawiła u nas. Może ktoś następny skorzysta - słyszymy.

Pomysłów, by choć trochę pomóc Ukraińcom, sprawić, żeby chociaż na chwilę zapomnieli o wojnie, ciągle w Biskupinie przybywa.

- Chciałabym zaprosić ich na przejażdżkę kolejką wąskotorową do Wenecji. Najlepiej ze zwiedzaniem muzeum. Mam nadzieję, że dyrekcja tej instytucji życzliwie podejdzie do sprawy, a atrakcja będzie za darmo - zdradza Wiesia.

Wszyscy dziękowali

Piknik przy Domu Muzealnika trwał kilka godzin.

Pod koniec Sveta zaczęła gromadzić dzieci i coś im tłumaczyć.

Wreszcie wszystkie krzyknęły:

"Dzię - ku - je - my! Chwała Ukrainie!"

Rozległy się oklaski. Dzieciaki zaczęły śpiewać hymn Ukrainy.

- Zapraszamy na kolejne spotkanie! Obejrzymy sobie komedię - ogłosili po chwili mieszkańcy Biskupina, czym znów rozładowali atmosferę, a wzruszenie zamienili w uśmiechy.

*************
O pomoc w poszukiwaniu pracy Ukraińcom zwróciliśmy się do dyrektora PUP w Żninie. Uchodźcy mają jednak jeszcze jeden problem: Mówią, że w miejscu zakwaterowania jedzenia jest - ich zdaniem - niewystarczająco, porcje są małe, posiłki niezróżnicowane, a i często nienadające się dla dzieci. Ten problem był zgłaszany przez kilka środowisk m.in. do centrum zarządzania kryzysowego w Bydgoszczy.

Oto relacja zdjęciowa z pikniku przy muzeum oraz lekcji języka polskiego w Domu Muzealnika:

Wiesława Graczyk (z prawej) i pani Ola - emerytka z Ukrainy: - Oni nas tak wspaniale w tym muzeum goszczą. Dziękujemy!

Biskupin. Muzealnicy i mieszkańcy wsi niosą pomoc uchodźcom ...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na znin.naszemiasto.pl Nasze Miasto