Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bezpieczeństwo. Śledczy wciąż badają, kto jest odpowiedzialny za tragedie na „piątce”

Marek Weckwerth
Marek Weckwerth
Na tym odcinku nie ukończonej jeszcze trasy S5 w okolicach Cotonia doszło w listopadzie 2019 roku do dwóch tragicznych wypadków
Na tym odcinku nie ukończonej jeszcze trasy S5 w okolicach Cotonia doszło w listopadzie 2019 roku do dwóch tragicznych wypadków Fot. Marcin Łaziński
Do tragedii na drodze nr 5 na wysokości miejscowości Cotoń doszło w odstępie tygodnia - 3 i 10 listopada 2019 roku. Zginęło dwóch kierowców, a kilkoro pasażerów zostało rannych. Mimo upływu grubo ponad roku prokuratura nadal pracuje nad tą sprawą.

Zobacz wideo: Uwaga piesi! mandat za telefon na pasach

Przypomnijmy fakty – na początku listopada 2019 roku na odcinku między Żninem a południową granicą województwa drogowcy skierowali ruch ze starej drogi krajowej nr 5 na jedną z jezdni drogi ekspresowej S5 (druga była jeszcze wyłączona z ruchu). Droga miała nadal status krajowej o dwóch przeciwnych pasach ruchu. Jeden pas dedykowany był jadącym w stronę Gniezna, a przeciwny do Żnina. Tyle że – jak informowali nas kierowcy jadący tą drogą – miało się wrażenie (zwłaszcza po zapadnięciu zmroku), że jedzie się nową trasą szybkiego ruchu.

Dwa zderzenia czołowe

3 listopada ok. godz. 5 (było jeszcze ciemno) doszło do czołowego zderzenia fiata bravo prowadzonego przez 38-letniego Krystiana Łazińskiego z nadjeżdżającym z przeciwka busem marki Mercedes. Kierowca „osobówki”, zmarł po przewiezieniu do szpitala, trzy osoby z busa odniosły rany. 10 listopada o godz. 17.40 niemal w tym samym miejscu zginął 43-letni kierowca fiata punto, a 6 osób odniosło obrażenia.

Po drugim śmiertelnym wypadku zarządca drogi ustawił na pasach rozdzielających przeciwne kierunki ruchu znaki - pachołki, co poprawiło orientację kierowców.

Mógł nie wiedzieć, że są to dwa przeciwne pasy ruchu - twierdzi brat zabitego na „piątce” w Cotoniu

Krystian Łaziński mieszkał na stałe w Australii, a do Polski przyjechał odwiedzić rodzinę w Poznaniu (wkrótce miał się żenić). Jego brat Marcin, z zawodu prawnik i także mieszkający w Australii, przyleciał do starego kraju i przeprowadził dokładną wizję na feralnym odcinku drogi (wykorzystał m.in. drona).

Teraz przekonuje, że Krystian nie był winny temu co się stało. Nie wiedział, iż ruch na tej trasie odbywa się w dwóch przeciwnych kierunkach. Jechał lewym pasem wyprzedzając inne pojazdy. Gdy zorientował się, że z przeciwka nadjeżdżają auta, było za późno na zjechanie na prawy pas. Samochód jadący przed nim zdążył to zrobić. Doszło do zderzenia.

Prokuratura konfrontuje stanowiska

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Ośrodek Zamiejscowy Prokuratury Rejonowej w Szubinie z siedzibą w Żninie.

W tej sprawie nadal trwają czynności ze świadkami, które są na ukończeniu. W kolejnym etapie postępowania prokurator planuje skonfrontować stanowiska powołanych wcześniej biegłych z dziedziny ruchu drogowego oraz organizacji ruchu. W zależności od wyników tej czynności zostaną podjęte adekwatne decyzje dotyczące dalszego toku śledztwa

– wyjaśnia Agnieszka Adamska- Okońska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.

Jedzie się niby ekspresową S5, a to „krajówka”. Ludzie się tam w regionie zabijają

Jak nam wyjaśnił jeszcze przed letnimi wakacjami w ubiegłym roku prok. Dariusz Mańkowski, szef prokuratury żnińskiej, śledztwo już wtedy przedłużało się, bo poprzednie opinie biegłych wymagały uzupełnienia. Na opóźnienie postępowania wpłynęła też pandemia, bo procedury sanitarne wydłużyły obieg dokumentów.

Pośpiech nie jest wskazany

- Wcale nie zależy mi na szybkim zakończeniu tego śledztwa. To skomplikowana sprawa, a więc wymaga naprawdę rzetelnego i dogłębnego wyjaśnienia, przesłuchania wielu świadków. Podczas szybkiego postępowania prokuratorzy mogliby pominąć pewne ważne kwestie, co mogłoby mieć odbicie w ostatecznym werdykcie sądu – uważa Marcin Łaziński. - Owszem, zależy mi na sprawiedliwej karze dla sprawców tego nieszczęścia, ale znacznie bardziej na tym, aby śmierć dwóch osób nie poszła na marne.

Pan Marcin precyzuje, że ustalenia śledztwa i ostatecznie werdykt sądu powinny zdopingować służby odpowiedzialne za organizację ruchu i bezpieczeństwo na dogach do takiej pracy, aby do podobnych tragedii już nie dochodziło.

Nasz rozmówca dodaje, że w jego przybranej ojczyźnie wszystkie osoby odpowiadające za organizację pracy i bezpieczeństwo, czy to na budowach osiedli czy na drogach robią wszystko, aby nie doszło do wypadku, bo zdają sobie sprawę, że w razie nieszczęścia będą odpowiadać karnie i w przypadku udowodnienia zaniedbań, spotka ich surowa kara. Bywa, że w takich przypadkach idzie się do więzienia.

To też może Cię zainteresować

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na znin.naszemiasto.pl Nasze Miasto