Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piękna Skandynawia to ich drugi dom. Z czworonogami w zaprzęgu - tu przeżywają najciekawsze przygody

Joanna Bejma
Tak wyglądał start do wyścigu na 500 kilometrów w norweskiej Alcie
Tak wyglądał start do wyścigu na 500 kilometrów w norweskiej Alcie Arch. p. Nowakowskich
Wyczyny Darii i Krzysztofa Nowakowskich z Nowego Dąbia to sport ekstremalny, wymagający mnóstwa poświęcenia i samozaparcia. Podejmują ryzyko, ale dokładnie wiedzą, co chcą zrobić.

Mają ściśle wytyczony cel. Na dalekiej Północy, przy kilkudziesięciostopniowym mrozie, pokonują własne słabości. W zamian widzą i czują to, co Skandynawia ma najpiękniejszego do zaoferowania.
To nie tylko emocje, ale i natura w nieskazitelnej postaci.

Człowiek i pies

„Jazda psim zaprzęgiem to jeden z najlepszych sposobów obcowania z dziką przyrodą. Konkurować z nią może jedynie człowiek poruszający się pieszo, czy na nartach. Czuje on śnieg, lód, skałę pod swoimi stopami. Jednak mamy nad nim przewagę, my mamy swoje stopy i cztery łapy każdego z psów, mamy swoją parę oczu i tyle par oczu jeszcze, ile w naszym zaprzęgu biegnie psów, tak samo mamy swój nos i wiele nosów psich. Jesteśmy człowiekiem i psami zarazem”. Tak Krzysztof Nowakowski pisze w książce pt. „23 kilometr”.

Mieszkańcy gminy gościli niedawno w łabiszyńskiej książnicy. Opowiadali nie tylko o swojej pasji. Była to również świetna okazja do promocji wydawnictwa.

Praca na cały etat

- To nas pociąga - oświadczyła Daria Nowakowska, podczas spotkania z czytelnikami. Długodystansowa odmiana psich zaprzęgów fascynuje Nowakowskich od siedemnastu lat.

- W momencie kiedy człowiek sobie wymyśli, że będzie zajmował się długim dystansem, czyli tym, co jest tak naprawdę najciekawsze w psich zaprzęgach, to trudno jest jeszcze robić coś, oprócz tego - dodał Krzysztof Nowakowski, wcześniej wioślarz, alpinista, dziś wielbiciel mushingu.

Goście nie ukrywali, że praca z psami, treningi i wyjazdy to nie tylko pasja, ale praca na cały etat. W tej chwili są właścicielami ponad trzydziestu czworonogów. Aby utrzymać siebie i zwierzęta założyli firmę. Organizują m.in. wyprawy w rejony polarne.

Żywe, puchate akumulatorki

Ich wielka przygoda zaczęła się w 1999 roku. Najpierw był jeden psiak. - No tak jeden pies, ale co można robić z jednym psem? Można biegać, można mieć go przy rowerze, ale nas ciągle ciągnęło do tych zaprzęgów. Dobraliśmy drugiego psiaka, następne psy, potem okazało się tak naprawdę, że żeby stworzyć zaprzęg wystarczy się tylko dobrze rozejrzeć,bo takich psów dookoła jest na pęczki - mówiła Daria Nowakowska.

Psy, które stały się towarzyszami ich życia, to niełatwe stworzenia. Ich żywiołem jest ruch. To na pewno nie są psy, które można trzymać w czterech ścianach. One muszą się wybiegać! Taka ich natura. Nowakowscy są właścicielami syberianów husky i alaskanów husky. To takie żywe akumulatorki, które po doładowaniu - w postaci pokarmu i snu - znów perfekcyjnie działają. Te rasy idealnie nadają się do wielokilometrowych i wielogodzinnych biegów w zaprzęgu.

Regenerują się w ekspresowym tempie

- Alaskan husky to nie alaskan malamut. To jest zupełnie inny pies stworzony do biegania długich dystansów - zaznaczył Krzysztof Nowakowski.

- Jakiś czas temu Discovery zrobiło film o najlepszych długodystansowcach wśród ssaków. Na końcu filmu była konkluzja, że najszybszym zwierzakiem na długich dystansach jest alaskan husky. A potem jest bardzo długo, długo nic. To, że one tak świetnie biegają to wynik różnych czynników. Świetnych warunków fizycznych, psychiki i cech, które ludziom uprawiającym sporty wytrzymałościowe są znane. My zawsze opowiadamy o takim parametrze. To jest pojemność tlenowa krwi, czyli tzw. VO2max - oświadczył.

U alaskanów husky wskaźnik ten jest o kilka jednostek większy niż u najlepszych sportowców na świecie (kolarzy, biegaczy, ultramaratończyków)!!!

- I to jest to, co powoduje, że te psy nieprawdopodobnie dobrze znoszą trudy i wysiłek takiego długodystansowego biegania, a do tego w ekspresowym tempie wręcz się regenerują - usłyszeliśmy.

- Alaskany husky biegną pięć godzin bez przerwy po czym robi się przerwę. Odpoczynek na pięć godzin w czasie, w którym psy są karmione, pojone i śpią. Po pięciu godzinach wyglądają i zachowują się tak, jakby nie było tego biegu wcześniej. Biegną następne pięć godzin. Kiedy te psy są dobrze wytrenowane, kiedy dobrze się nimi opiekujemy, potrafią przebiec w ciągu doby ponad dwieście kilometrów i to ileś dni pod rząd - to kolejna ciekawostka, o której dowiedzieliśmy się podczas spotkania z podróżnikami.

300 kilometrów pokonali w trzy dni

Mając do dyspozycji tak świetnych, puchatych i czworonożnych zawodników, państwo Nowakowscy udają się w surowe, skandynawskie zakątki.
Krzysztof Nowakowski ma już na swoim koncie start w najdłuższym na świecie wyścigu na osiem psów, czyli norweskim Finnmarksløpet. Trasa wyścigu liczy 500 kilometrów.

Zanim do tego doszło w 2010 roku Daria i Krzysztof Nowakowscy udali się do Finlandii i objechali dookoła, jedno z największych jezior w Europie. Jest ono położone 300 kilometrów za kołem polarnym.
Jezioro Inari jest gigantyczne. Ma 100 kilometrów długości, miejscami 50 kilometrów szerokości. Linia brzegowa jeziora ma ponad 3 tys. kilometrów. Jest to też trzecie pod względem wielkości jezioro w Finlandii, usiane dodatkowo ponad 3 tysiącami wysepek.

W wyprawie państwu Nowakowskim towarzyszył syn Kacper. Miał wtedy dziewięć lat. Chłopak na czas pokonywania przez rodziców 300 kilometrowej pętli (po zamarzniętej tafli jeziora), czekał cierpliwie w bazie.
Mieszkańcy gminy Łabiszyn wyznaczone 300 kilometrów pokonali w trzy dni.

Ludzie wylegają na ulice i głośno dopingują

Po tym wyczynie był upragniony start w wyścigu Finnmarksløpet (w 2014 r.) . Dla Krzysztofa Nowakowskiego już sam start był niesamowitym przeżyciem.
Psie zaprzęgi w Norwegii są bardzo popularne. Dzień startu w mieście Alta to prawdziwe święto. Kilka tysięcy ludzi wylega na ulice. Tworzą szpaler, który jak najgłośniej - po imieniu! - dopinguje wszystkich uczestników. To wydarzenie skupia około 200 zaprzęgów.

Po emocjach związanych ze startem, na 23 kilometrze wyścigu przyszły kolejne. Tym razem zupełnie inne, skraje od tych, które towarzyszyły mieszkańcowi gminy w Alcie. Wydarzyło się tu bowiem coś, co uniemożliwiło Krzysztofowi Nowakowskiemu ukończeniem 500-kilometrowej trasy. Zaprzęg niespodziewanie stracił jednego ze swoich psich liderów... Co wydarzyło się dokładnie? O tym m.in. opowiada książka pana Krzysztofa pt. „23 kilometr”.

Szlak Królewski w Szwecji

Teraz zbliża się wiosna, potem lato (a to nie jest czas do wytężonego trenowania z psami), ale już teraz państwo Nowakowscy planują swoje kolejne przygody.
Treningi pragną wznowić we wrześniu. Cele na następny sezon? - Najważniejsze dla nas wyścigi to styczniowy Gausdal Maraton na dystansie 200 kilometrów albo Alta 2 Dagers, lutowy Femundløpet na 400 kilometrów i oczywiście Finnmarksløpet - dowiadujemy się.

Jeśli chodzi o ten ostatni Krzysztof Nowakowski marzy, by dojechać tym razem do mety i uzyskać przy tym dobry wynik.

W ramach przygotowań (głównie do Finnmarksløpet), mieszkańcy gminy chcą tym razem pojechać do Szwecji i zmierzyć się z mającym 440 kilometrów Szlakiem Królewskim.
- To kompletna dzicz, odludzie. Trasa wiedzie między innymi przez Góry Skandynawskie. Zamierzamy pokonać go w cztery dni. To będzie dla nas najtrudniejsza jak do tej pory wyprawa - usłyszeliśmy.

Życzymy powodzenia!

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na znin.naszemiasto.pl Nasze Miasto