Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nocna rzeź w Ostrówku. „Tu, nad Gopłem ludzie żyli spokojnie. Teraz pozamykali się w domach”

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Śmierć 11 zwierząt zamordowanych przed sprawcę, lub sprawców, którzy nocą wtargnęli na Wyspę Perperuny, to był niewyobrażalny cios dla Darii Plewy. Właścicielka zapowiada jednak, że podniesie się z tragedii.
Śmierć 11 zwierząt zamordowanych przed sprawcę, lub sprawców, którzy nocą wtargnęli na Wyspę Perperuny, to był niewyobrażalny cios dla Darii Plewy. Właścicielka zapowiada jednak, że podniesie się z tragedii. Z Archiwum Wyspy Perperuny
To był obłęd. Bestialstwo. Ktoś poderżnął gardła alpakom. Pozostałe siedem i jedna lama zginęły zamknięte w stodole, którą podpalono. Działanie na zlecenie? Czy to możliwe, że zbrodnia została zapowiedziana już w sierpniu?

Po ponad tygodniu od wszczęcia postępowania sprawie pożaru i uśmiercenia jedenastu zwierząt w zagrodzie Wyspy Perperuny pod Kruszwicą policja oszczędnie informuje o sprawie.

- Dochodzenie jest prowadzone przez policjantów wydziału kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Inowrocławiu - mówi asp. Szt. Izabella Drobniecka, oficer prasowy inowrocławskiej policji. - Nikt nie ma postawionych zarzutów, aczkolwiek zapewniam, że dokładamy wszelkich starań, by wyjaśnić okoliczności tej sprawy.

Rzeź urządzono nocą, 7 listopada. Najpierw było wiadomo o pożarze. Zresztą ten, kto podłożył ogień, miał nie lada tupet. Zagroda z alpakami, emu i innymi zwierzętami, czyli Wyspa Perperuny mieściła się (niestety czas przeszły tu już jest wskazany) tuż obok siedziby Ochotniczej Straży Pożarnej w Ostrówku. Wycie syren strażackich słychać było w odległości kilku kilometrów. Dźwięk niósł się po tafli jeziora Gopło.

- Tamtej nocy nie byłam na Wyspie Perperuny – mówi Daria Plewa, właścicielka ośrodka. - Mieszkam bliziutko, ale po drugiej stronie jeziora. Słyszałam w nocy te syreny, wiedziałam, że coś się dzieje. Sąsiedzi i przyjaciele poinformowali mnie, co się stało.

Daria Plewa mówiąc o tamtej nocy na początku listopada stara się zachować spokój. Mówi pewnie, ale czasem głos się załamuje.

Ogień strawił domek rekreacyjny, w którym mieściła się świetlica. To tam przez ostatnie półtora roku, czyli od kiedy istniała Wyspa Perperuny, odbywały się warsztaty, spotkania. Przyjeżdżały wycieczki szkolne. Przyjeżdżały przede wszystkim dzieciaki ze spektrum autyzmu, dla których kontakt z alpakami miał znaczenie terapeutyczne. Spłonęła również stodoła.

Strażacy od razu spostrzegli, że nie mają do czynienia ze zwyczajnym pożarem, że wydarzyło się coś wprost niepojętego. W szopie znaleziono ciała alpak. Na ziemi przed budynkiem były kasłuże krwi. Część posoki wsiąkła w grunt.

- Tam była rzeźnia. Ktoś pozaciągał zwierzęta do stodoły, podciął im gardła i podpalił wszystko. Łącznie spaliło się dziesięć sztuk zwierząt – słowa świadka dzień po zdarzeniu cytował portal mojakruszwica.pl.

Tego samego dnia jeszcze służby poinfomowały, że ofiarami było dziesięć alpak i lama. Do sprawy zaangażowano biegłego z dziedziny pożarnictwa i drugiego, eksperta weterynaryjnego. Wnioski ze wstępnej opinii pożarniczej były jasne – doszło do podpalenia. W spalonych zabudowaniach czuć było charakterystyczny swąd benzyny albo ropy naftowej.

Potworne wprost wnioski płynęły z pierwszych ustaleń lekarza weterynarii, który badał szczątki zwierząt. Rany przy użyciu "ostrego narzędzia" zostały zadane trzem alpakom. Nie wiadomo jednak, czy te obrażenia były śmiertelne. Pozostałe zwierzęta musiały zatem zginąć w płomieniach, albo w wyniku uduszenia dymem.

- Postępowanie jest prowadzone w kierunku stwierdzenia czynów z artykułu 288 kodeksu karnego, czyli zniszczenia mienia oraz z art 35 ustawy o ochronie zwierząt - mówi kom. Przemysła Słomski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Wbrew temu, jak pierwotnie podawały media, sprawa nie jest nadzorowana przez prokuraturę. - Nie mamy tego postępowania – dementuje Robert Szelągowski, szef Prokuratury Rejonowej w Inowrocławiu.

Prowadzone jest dochodzenie, a nie śledztwo. To istotne w kontekście przepisów prawa, bo prokuratura nadzorująca śledztwo może, np. kierować do sądu wnioski o zastosowanie środków zabezpieczających postępowanie. Jak choćby o areszt. W tej sprawie, jak na razie, nikogo nie zatrzymano.

Są jednak tropy wskazujące, że sprawca, bądź sprawcy zdarzenia mogli kierować się motywem zemsty, czy odwetu. Chodzi o sprawy prywatne, damsko-męskie. O tym świadczy choćby napis, który wymalowano tej samej nocy na bramie usytuowanej po sąsiedzku remizy strażackiej OSP w Ostrówku. Napis namazany - można się domyślać - farbą w sprayu sugeruje, że w grę mogła wchodzić zazdrość. Treści, z uwagi na trwające postępowanie, nie cytujemy.

W czwartek, 9 listopada pojawiły się nieoficjalne informacje sugerujące, że policjanci z Kruszwicy i Inowrocławia mieli konsultować się z ekspertami zajmującymi się sprawami zabójstw w komendzie wojewódzkiej w Bydgoszczy. Najpierw KWP takiej informacji nie potwierdzała, potem jednak okazało się, że istotnie, konsultacje trwają, ale nie ze specami od zabójstw. Policja, jak ustaliliśmy nieoficjalnie, skłania się ku wersji, że za rzezią w Ostrówku musiały stać co najmniej dwie osoby.

Jak twierdzi nasz informator, w sierpniu doszło do innego, niepokojącego zdarzenia. Ktoś miał już wtedy uśmiercić dwie dwa zwierzęta z zagrody Darii Plewy. Słyszymy, że chodziło o dwie alpaki. Podobno też zbito szybę w terenowym aucie.

- Nie udzielamy żadnych dodatkowych informacji poza tymi, które zostały przekazane do tej pory – ucina Izabella Drobniecka z inowrocławskiej komendy policji. - Zapewniam, że policjanci pracują nad tą sprawą. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.

Daria Plewa: - To nieprawda. Ludzie sobie już dopowiadają – mówi pytana o zdarzenie z sierpnia. - Jednej nocy padła alpaka i struś. Pomyślałam, że tak po prostu bywa, zwierzęta mogą paść. Nawet tego nigdzie nie zgłosiłam.

Co z szybą? Tę okoliczność pani Daria potwierdza. Dodaje jednak, że „rankiem po prostu szyba była stłuczona”. Używa dokładnie takiej formy, takiej konstrukcji gramatycznej, podkreślając, że nie podejrzewała w tym zdarzeniu czyjegoś celowego działania.

Dodaje jednak coś jeszcze. - Pod kołami moje auta ktoś ułożył drewniany drąg. Była też wystawiona furtka. Wtedy jednak nie odczytywałam tego, jako ostrzeżenia, czy zapowiedzi tego, co wydarzyło się później. Teraz myślę, że to mogło być zapowiedzią – przyznaje pani Daria.

- Nie chcę podejmować tego tematu, spekulować, kto mógł to zrobić. Mój przyjaciel mówi: „Komu krzywda, temu grzech”. I choć to ciężko zrozumieć, to oznacza mniej więcej, że kto jest skrzywdzony, ten bardzo szybko grzeszy. Bo szuka sprawcy. Szuka tak usilnie, że często swoją oceną krzywdzi innych – mówi Daria. - A ja chciałabym się tego wystrzegać. Oczywiście, jak każdy w takiej sytuacji, mam swoje przemyślenia. Mogę mieć podejrzenie, co się stało, jak to się stało, ale nie mam najmniejszych dowodów.

Jest jednak przekonana, że „to było zlecenie” tylko na alpaki i na domek rekreacyjny. Obok na wybiegu stały kuc i osioł. Im nic się nie stało. Obok była zagroda dla kóz, z drewnianą szopką – też nie została podpalona. W dalszej części działki znajdowały się emu i króliki, które również nie ucierpiały. A alpaki były na trzech różnych padokach. - Między padokami właśnie był wybieg dla koni i tym, którzy wykonywali to zlecenie, chciało się wybierać między zwierzętami – mówi właścicielka.

Ostrówek znajduje się nieopodal Złotowa, gdzie sołtysem jest Juliusz Nowak. - Nie było mnie na miejscu, kiedy to się wydarzyło. Przebywałem wtedy w szpitalu. Dowiedziałem się potem od ludzi. To straszne. Tu masa odwiedzających wcześniej była, wycieczki, turyści przyjeżdżali. Była atrakcja…

Mieszkańcy, choć ruszyli z pomocą pani Darii, popłynęły do niej wyrazy współczucia i wsparcia, o sprawie mówią niechętnie. Jak by zamknęli się w sobie. - Wszyscy się boją. Życie nad Gopłem to jest taki trochę inny stan. My się tu wszyscy znamy. Chodziliśmy do jednej szkoły, mieliśmy tych samych nauczycieli. Moja mama uczyła dorosłych, ja uczyłam dzieci. Chodzimy do siebie na kawę, zostawiamy po sobie obierki po marchewkach dla zwierząt, wchodzimy do domów bez pukania, a teraz pozamykaliśmy wszyscy drzwi – opowiada Daria Plewa. - Wcześniej nawet nie zamykałam na klucz domku rekreacyjnego na Wyspie.

- Nie ma co się dziwić sąsiadom, że nie chcą się wypowiadać. Boją się, że ich słowo gdzieś zostanie odebrane w jakiś… niewłaściwy sposób i skończą, jak moje zwierzęta. Bo co to za różnica? Tak bestialsko zabija się zwierzę, czy człowieka. To jest tak naprawdę takie samo działanie.

Dzieci pani Darii koszmarnie przechodzą teraz niewyobrażalnie trudny czas. Kochały zwierzęta, które zostały później bestialsko zamordowane. - Moje dzieci boją się o mnie, o moje siły, czy dam radę to dźwignąć. Ale ja muszę to dźwignąć, choćby po to, by one widziały, że wszystko można przezwyciężyć.

W sieci trwa zbiórka na odbudowę Wyspy. Znajduje się ona pod adresem https://zrzutka.pl/7wkcd2. - Radzę sobie dzięki wsparciu ludzi. Dzięki znanym mi i nieznanym osobom. Dzięki milionowi serdecznych gestów i słów, które do mnie płyną – dodaje pani Daria. - Dzięki wszystkim tym dzieciakom, które były na wyspie, a było ich ponad 2600 w tym roku. Do dnia tragedii. Mówię tylko o wycieczkach, a nie spotkaniach indywidualnych. Na pewno więc przekroczyliśmy trzy tysiące osób.

Ludzie dzwonią, piszą. Dzieci, które odwiedzały Wyspę, chcą wrócić, odbudowywać. Mówią, że one same będą wszystko grabić, żeby na wiosnę wszystko było gotowe. I jest już nawet termin otwarcia, którego Daria się trzyma. To 16 maja 2024 roku. Wtedy minęłyby dokładnie dwa lata od pierwszego otwarcia Wyspy Perperuny.

Daria Plewa mówi, że chce wyposażyć nową zagrodę w systemy ochrony, w kamery, zabezpieczenia. Nie zna się na tym. Chciałaby się dowiedzieć, jaki sprzęt kupić, gdzie go szukać. Jeżeli ktoś chce pomóc, może to zrobić w taki sposób.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nocna rzeź w Ostrówku. „Tu, nad Gopłem ludzie żyli spokojnie. Teraz pozamykali się w domach” - Inowrocław Nasze Miasto

Wróć na znin.naszemiasto.pl Nasze Miasto